Trwa właśnie powołanie na jesienne ćwiczenia rezerwy. W tym roku w planie armii jest wezwanie około 200 tys. żołnierzy. Pierwsi wśród nich… skarżą się na tragiczne warunki i przestarzały sprzęt rodem z PRL.
Pierwsi rezerwiści dzielą się spostrzeżeniami z ćwiczeń w mediach społecznościowych. Padają informacje o używanej bieliźnie i broni strzeleckiej, do której muszą pożyczać amunicję. Rezerwiści ćwiczą na sprzęcie, który w prawdziwym starciu kosztowałby ich życie.
"Wyszkolenie strzeleckie: "waszą bronią osobistą jest P83 ale nie mamy do niej amunicji, więc będziecie strzelać z P94, którą pożyczymy." Ale żeby nie marudzić, dostaliśmy nowe hełmy wz.67/75" – opisuje na portalu społecznościowym jeden z powołanych rezerwistów.
Inny rezerwista informuje, że ćwiczą z karabinkami automatycznymi Kałasznikowa. Może słyną ze swojej niezawodności, ale tak żołnierze nie nauczą się obsługi nowoczesnego sprzętu. A przynajmniej nowszego, niż AK-47.
Pierwsi rezerwiści dzielą się spostrzeżeniami z ćwiczeń w mediach społecznościowych. Padają informacje o używanej bieliźnie i broni strzeleckiej, do której muszą pożyczać amunicję. Rezerwiści ćwiczą na sprzęcie, który w prawdziwym starciu kosztowałby ich życie.
"Wyszkolenie strzeleckie: "waszą bronią osobistą jest P83 ale nie mamy do niej amunicji, więc będziecie strzelać z P94, którą pożyczymy." Ale żeby nie marudzić, dostaliśmy nowe hełmy wz.67/75" – opisuje na portalu społecznościowym jeden z powołanych rezerwistów.
Inny rezerwista informuje, że ćwiczą z karabinkami automatycznymi Kałasznikowa. Może słyną ze swojej niezawodności, ale tak żołnierze nie nauczą się obsługi nowoczesnego sprzętu. A przynajmniej nowszego, niż AK-47.
O godz. 13:00 pochód ma wyruszyć z placu Zbawiciela i iść w kierunku ambasady Izraela w Warszawie. Ze względu na obawy o to, że na polskie ulice wyjdą antysemici, demonstrowaniu pod siedzibą Ambasady Izraela sprzeciwił się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, lecz ostatecznie sąd wydał na to zgodę.
Do propalestyńskich manifestacji w Warszawie, w rozmowie z Onetem, odniósł się również ambasador Izraela w Polsce. Jakow Liwne określił je jako "otwarte wspieranie dżihadyzmu Hamasu".
Liwne odebrał propalestyńskie marsze w Warszawie, jako wystąpienia jednoznacznie antysemickie. Ambasador Izraela nie rozróżnił wyrazów solidarności względem palestyńskich cywilów od poparcia dla terrorystów. Mimo że od początku wojny z Hamasem i izraelskiego ostrzału Strefy Gazy, zginęło tam 10 tys. osób, w tym 4 tys. dzieci, Liwne sądzi, że hasła typu "wolna Palestyna" to właściwie to samo co "popełnienie drugiego Holokaustu".
Do propalestyńskich manifestacji w Warszawie, w rozmowie z Onetem, odniósł się również ambasador Izraela w Polsce. Jakow Liwne określił je jako "otwarte wspieranie dżihadyzmu Hamasu".
Liwne odebrał propalestyńskie marsze w Warszawie, jako wystąpienia jednoznacznie antysemickie. Ambasador Izraela nie rozróżnił wyrazów solidarności względem palestyńskich cywilów od poparcia dla terrorystów. Mimo że od początku wojny z Hamasem i izraelskiego ostrzału Strefy Gazy, zginęło tam 10 tys. osób, w tym 4 tys. dzieci, Liwne sądzi, że hasła typu "wolna Palestyna" to właściwie to samo co "popełnienie drugiego Holokaustu".
This media is not supported in your browser
VIEW IN TELEGRAM
Następnego dnia, w odpowiedzi na wiec poparcia dla Palestyny, odbył się wiec poparcia dla Izraela.
W piątek w mediach społecznościowych Lech Wałęsa napisał, że "w związku z wieloletnią, szkodliwą działalnością Andrzeja Dudy jako Prezydenta" wnosi o "referendum w sprawie skrócenia kadencji Prezydenta oraz rozliczenia z wszelkich nieprawości".
– W zasadzie zarządzenia nowych wyborów przed upływem kadencji, jeżeli na to wyrazi zgodę naród w drodze referendum. Taka hipotetyczna możliwość też istnieje - konstytucjonalista, prof. Marek Chmaj.
Jednocześnie prof. Matczak zauważył, że do odwołania prezydenta z urzędu są co najmniej dwie procedury konstytucyjne, specjalnie do tego celu przewidziane. - Pierwsza z nich to wybory prezydenckie, które są zaplanowane na 2025 rok. Druga to postawienie prezydenta przed Trybunałem Stanu i złożenie go z urzędu - prawnik , prof. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego.
– W zasadzie zarządzenia nowych wyborów przed upływem kadencji, jeżeli na to wyrazi zgodę naród w drodze referendum. Taka hipotetyczna możliwość też istnieje - konstytucjonalista, prof. Marek Chmaj.
Jednocześnie prof. Matczak zauważył, że do odwołania prezydenta z urzędu są co najmniej dwie procedury konstytucyjne, specjalnie do tego celu przewidziane. - Pierwsza z nich to wybory prezydenckie, które są zaplanowane na 2025 rok. Druga to postawienie prezydenta przed Trybunałem Stanu i złożenie go z urzędu - prawnik , prof. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego.
Już w tę środę protest przewoźników, trwający od dwóch tygodni na granicy z Ukrainą, ma się rozszerzyć na przejście w Medyce. Emocje buzują, bo jak twierdzą uczestnicy blokady, wskutek zbyt liberalnego podejścia do firm przewozowych zza naszej wschodniej granicy rynek dla nich gwałtownie się kurczy.
– Tamtejsze służby traktują nas jak bankomaty, a w Polsce tracimy rynek. Jak mamy konkurować z ukraińskimi firmami, gdy musimy płacić kierowcy 2,5 tys. euro, a firmy ukraińskie płacą 700 euro? – mówi nam jeden ze strajkujących.
https://www.rp.pl/transport/art39432381-gniew-przewoznikow-ukrainskie-sluzby-traktuja-nas-jak-bankomaty-tracimy-rynek
– Tamtejsze służby traktują nas jak bankomaty, a w Polsce tracimy rynek. Jak mamy konkurować z ukraińskimi firmami, gdy musimy płacić kierowcy 2,5 tys. euro, a firmy ukraińskie płacą 700 euro? – mówi nam jeden ze strajkujących.
https://www.rp.pl/transport/art39432381-gniew-przewoznikow-ukrainskie-sluzby-traktuja-nas-jak-bankomaty-tracimy-rynek
Sześć osób podejrzanych o bycie członkami międzynarodowego gangu nielegalnie przerzucającego ludzi przez granicę polsko-białoruską zatrzymali funkcjonariusze nadbużańskiego oddziału straży granicznej. Zorganizowana grupa przestępcza miała przemycić ok. 2600 osób.
Prokurator Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Lublinie postawił sześciu osobom zarzuty udziału w międzynarodowej zorganizowanej grupie przestępczej organizującej nielegalne przekroczenie granicy państwowej. Za to grozi im kara do 8 lat pozbawienia wolności. Wobec jednego z podejrzanych, prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji i zakazu opuszczania kraju.
Zatrzymania to kolejny efekt śledztwa prowadzonego od dłuższego czasu. Z ustaleń prokuratury wynika, że gang szukał osób zainteresowanych nielegalnym przyjazdem do Unii Europejskiej w Turcji, Iraku i na Białorusi. Imigrantami byli najczęściej Irakijczycy, Syryjczycy i Palestyńczycy. Najpierw trafiali na Białoruś, a później do Polski, skąd byli transportowani na zachodnią granicę.
W ten sposób przemyconych mogło zostać ok. 2600 osób. Migranci za przerzut płacili gangowi co najmniej kilka tysięcy dolarów.
Zarzuty w śledztwie usłyszały już 32 osoby - m.in. obywatele Białorusi, Ukrainy, Syrii, Iraku, Turcji, Gruzji i Polski.
Śledztwo prowadzone jest nie tylko przez służby polskie, ale również litewskie, niemieckie, Europol i Eurojust.
Prokurator Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Lublinie postawił sześciu osobom zarzuty udziału w międzynarodowej zorganizowanej grupie przestępczej organizującej nielegalne przekroczenie granicy państwowej. Za to grozi im kara do 8 lat pozbawienia wolności. Wobec jednego z podejrzanych, prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji i zakazu opuszczania kraju.
Zatrzymania to kolejny efekt śledztwa prowadzonego od dłuższego czasu. Z ustaleń prokuratury wynika, że gang szukał osób zainteresowanych nielegalnym przyjazdem do Unii Europejskiej w Turcji, Iraku i na Białorusi. Imigrantami byli najczęściej Irakijczycy, Syryjczycy i Palestyńczycy. Najpierw trafiali na Białoruś, a później do Polski, skąd byli transportowani na zachodnią granicę.
W ten sposób przemyconych mogło zostać ok. 2600 osób. Migranci za przerzut płacili gangowi co najmniej kilka tysięcy dolarów.
Zarzuty w śledztwie usłyszały już 32 osoby - m.in. obywatele Białorusi, Ukrainy, Syrii, Iraku, Turcji, Gruzji i Polski.
Śledztwo prowadzone jest nie tylko przez służby polskie, ale również litewskie, niemieckie, Europol i Eurojust.
3️⃣2️⃣-letnia #Ukrainka wjechała #BMW do rowu i nie mogła wyjechać. Próbował jej pomóc pasażer pchając samochód, ale on też był zbyt pijany, aby to się udało. Gdy na miejscu pojawili się wezwani przez świadka policjanci z #OPP w #Lublinie kobieta stała się agresywna.
Znieważyła policjantów i naruszyła nietykalność jednego z nich poprzez szarpanie i gryzienie. Po wszystkim twierdziła, że zaraziła policjanta, bo jest chora na #gruźlicę❗️
Znieważyła policjantów i naruszyła nietykalność jednego z nich poprzez szarpanie i gryzienie. Po wszystkim twierdziła, że zaraziła policjanta, bo jest chora na #gruźlicę❗️
Centralizacja Unii Europejskiej jest zagrożeniem dla mniejszych państw Wspólnoty, które będą zdominowane przez większe kraje, ponieważ o sile głosu decyduje liczba ludności, to Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania będą mogły przegłosować wszystkie pozostałe 23 państwa, jakkolwiek by one głosowały - wyjaśniał w PR24 prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.
Żurawski vel Grajewski podkreślił, że ewentualna zmiana traktatów może doprowadzić do poważnego kryzysu wewnątrz Unii, między innymi z powodu proponowanego uniezależnienia się Unii Europejskiej od NATO.
https://i.pl/grozi-nam-nowa-wojna-i-rozpad-unii-europejskiej-niepokojace-slowa-polskiego-polityka/ar/c1-18085215
Żurawski vel Grajewski podkreślił, że ewentualna zmiana traktatów może doprowadzić do poważnego kryzysu wewnątrz Unii, między innymi z powodu proponowanego uniezależnienia się Unii Europejskiej od NATO.
https://i.pl/grozi-nam-nowa-wojna-i-rozpad-unii-europejskiej-niepokojace-slowa-polskiego-polityka/ar/c1-18085215
Portal i.pl
Grozi nam nowa wojna i rozpad Unii Europejskiej? Niepokojące słowa polskiego polityka
- W propozycji zmian w traktatach unijnych chodzi o to, żeby Europę Środkową pozbawić skutecznego prawa głosu i możliwości współdecydowania, wypchnąć Amerykanów z Europy i otworzyć się na współpracę z Rosją. To w perspektywie oznacza wojnę i jednocześnie…
"Welt" podkreśla, że sytuacja ta wzbudza coraz więcej pytań, także w Niemczech, również dlatego, że Berlin wnosi znaczący wkład we wzmacnianie zdolności obronnych Ukrainy. "Kilka dni temu rząd federalny ogłosił, że chce w przyszłym roku podwoić pomoc wojskową dla rządu w Kijowie do kwoty 8 miliardów euro. Co jednak ze skutecznością wsparcia Niemiec i Zachodu, jeśli na Ukrainie kończą się żołnierze?" - pisze gazeta.
Od ośmiu do dziesięciu brakujących dywizji
Emerytowany wojskowy i deputowany CDU Roderich Kiesewetter skomentował sytuację następująco: - Nie rozumiem, dlaczego sprawni fizycznie Ukraińcy przebywają w Niemczech, uchylając się od obrony swojego kraju. Nie każdy musi trafić na front. Można zająć się opieką nad rannymi, działać w służbach ratunkowych lub innych sektorach.
Ocenił, że tylko z Ukraińców przebywających na terenie Niemiec udałoby się stworzyć "od ośmiu do dziesięciu brakujących dywizji".
"Welt" zaznacza, że "rząd prezydenta Wołodymyra Zełenskiego jest coraz bardziej zaniepokojony sytuacją". Kijów nie ma wpływu na Ukraińców przebywających poza granicami, a "rząd Zełenskiego nie podjął na razie kroku, wzywającego inne państwa do deportacji ukraińskich mężczyzn w wieku poborowym" - zauważa "Welt".
Od ośmiu do dziesięciu brakujących dywizji
Emerytowany wojskowy i deputowany CDU Roderich Kiesewetter skomentował sytuację następująco: - Nie rozumiem, dlaczego sprawni fizycznie Ukraińcy przebywają w Niemczech, uchylając się od obrony swojego kraju. Nie każdy musi trafić na front. Można zająć się opieką nad rannymi, działać w służbach ratunkowych lub innych sektorach.
Ocenił, że tylko z Ukraińców przebywających na terenie Niemiec udałoby się stworzyć "od ośmiu do dziesięciu brakujących dywizji".
"Welt" zaznacza, że "rząd prezydenta Wołodymyra Zełenskiego jest coraz bardziej zaniepokojony sytuacją". Kijów nie ma wpływu na Ukraińców przebywających poza granicami, a "rząd Zełenskiego nie podjął na razie kroku, wzywającego inne państwa do deportacji ukraińskich mężczyzn w wieku poborowym" - zauważa "Welt".
We wtorek doszło do ewakuacji pasażerów na lotnisku Chopina w Warszawie. W godzinach porannych w kokpicie jednego z samolotów zauważono dym. Interweniowali strażacy.
Pierwsze oficjalne informacje przekazał też Piotr Rudzki z zespołu prasowego Lotniska Chopina. Według Rudzkiego wiadomość o dymie w kokpicie samolotu wpłynęła około godziny 7.30.
– Zadysponowano lotniskową straż pożarną, która zabezpieczyła samolot. Ruch na lotnisku został wstrzymany na około 10-15 minut. Około godziny 8 wszystko wróciło do normy. Alarm został odwołany – wyjaśnił.
Pierwsze oficjalne informacje przekazał też Piotr Rudzki z zespołu prasowego Lotniska Chopina. Według Rudzkiego wiadomość o dymie w kokpicie samolotu wpłynęła około godziny 7.30.
– Zadysponowano lotniskową straż pożarną, która zabezpieczyła samolot. Ruch na lotnisku został wstrzymany na około 10-15 minut. Około godziny 8 wszystko wróciło do normy. Alarm został odwołany – wyjaśnił.
Młodzi z PiS chcą uciec do Trzeciej Drogi?
Jak zaznacza Stankiewicz, według nieoficjalnych doniesień, niektórzy młodzi politycy Prawa i Sprawiedliwości "rozglądają się za alternatywą i uważnie patrzą na rozwój projektu Trzecia Droga". Dziennikarz ujawnia też nazwiska konkretnych osób.
"Centrala PiS obserwuje Kacpra Płażyńskiego, który krytykuje kampanię i głosował wbrew linii partii przy wyborze wicemarszałków Sejmu. Na celowniku jest też dawny człowiek Gowina, Marcin Ociepa, który złamał dyscyplinę, a wraz z nim jego współpracownicy, także posłowie, Anna Dąbrowska-Banaszek i Krzysztof Ciecióra, którego ojciec był posłem PSL" – zdradza Stankiewicz.
Jak zaznacza Stankiewicz, według nieoficjalnych doniesień, niektórzy młodzi politycy Prawa i Sprawiedliwości "rozglądają się za alternatywą i uważnie patrzą na rozwój projektu Trzecia Droga". Dziennikarz ujawnia też nazwiska konkretnych osób.
"Centrala PiS obserwuje Kacpra Płażyńskiego, który krytykuje kampanię i głosował wbrew linii partii przy wyborze wicemarszałków Sejmu. Na celowniku jest też dawny człowiek Gowina, Marcin Ociepa, który złamał dyscyplinę, a wraz z nim jego współpracownicy, także posłowie, Anna Dąbrowska-Banaszek i Krzysztof Ciecióra, którego ojciec był posłem PSL" – zdradza Stankiewicz.
Wedle najnowszych ustaleń, za utrzymanie premiera i prezydenta podatnicy mieli płacić około sześciu miliardów złotych przez trzy lata. Przyszły rząd zapowiada, że to się zmieni i szykuje "nożyce" do cięć budżetowych.
Jak ustalił portal money.pl, za same urzędy premiera i prezydenta płaciliśmy średnio 2 miliardy złotych rocznie. W 2023 roku za obsługę rządu podatnicy płacili 1,54 miliarda złotych wedle ustawy okołobudżetowej. Na przyszły rok przewidziana jest kwota 1,63 miliarda złotych. W porównaniu do bieżącego roku, od stycznia rząd PiS przewidział wzrost wydatków o 100 milionów złotych.
Ile kosztuje utrzymanie prezydenta?
W ustawie okołobudżetowej na lata 2024-2026 planowano przeznaczyć 1 miliard złotych na utrzymanie kancelarii prezydenta. Tutaj również mogą pojawić się cięcia.
Jak ustalił portal money.pl, za same urzędy premiera i prezydenta płaciliśmy średnio 2 miliardy złotych rocznie. W 2023 roku za obsługę rządu podatnicy płacili 1,54 miliarda złotych wedle ustawy okołobudżetowej. Na przyszły rok przewidziana jest kwota 1,63 miliarda złotych. W porównaniu do bieżącego roku, od stycznia rząd PiS przewidział wzrost wydatków o 100 milionów złotych.
Ile kosztuje utrzymanie prezydenta?
W ustawie okołobudżetowej na lata 2024-2026 planowano przeznaczyć 1 miliard złotych na utrzymanie kancelarii prezydenta. Tutaj również mogą pojawić się cięcia.
Na wpis zareagowała Katarzyna Kotula z Lewicy, która zauważyła, że jeszcze w minionej kadencji wielokrotnie, wraz z komisją regulaminową, apelowała o zakaz parkowania samochodów na chodnikach.
"Kancelaria Sejmu za każdym razem bezradnie rozkładała ręce tłumacząc, że się nie da" – opisała.
Szymon Hołownia nie poprzestał na poleceniu rozmontowania barierek przed Sejmem. Teraz chodniki wokół budynków parlamentu zostały zabezpieczone tak, by posłowie nie blokowali przejść swoimi samochodami.
"Kancelaria Sejmu za każdym razem bezradnie rozkładała ręce tłumacząc, że się nie da" – opisała.
Szymon Hołownia nie poprzestał na poleceniu rozmontowania barierek przed Sejmem. Teraz chodniki wokół budynków parlamentu zostały zabezpieczone tak, by posłowie nie blokowali przejść swoimi samochodami.
Odwilż na linii Warszawa-Mińsk? "Nie mamy wyjścia"
Wicemarszałek Senatu Maciej Żywno z Polski 2050 przekonuje, że Polska musi podjąć rozmowy z Aleksandrem Łukasznką.
Żywno w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że nie Polska nie może sobie pozwolić utrzymanie obecnych relacji z Białorusią. Jego zdaniem należy wstrzymać push-backi oraz rozpocząć "trudne rozmowy z Białorusią". W ostatnim czasie Mińsk zaczął wysyłać sygnały, że jest gotów na dialog z rządem Tuska.
Polityk dodaje, że jeżeli chodzi o relacje z Białorusią, to Polska "nie ma wyjścia". – Jeśli chcemy zatrzymać kryzys humanitarny, musimy szukać sposobów dotarcia, może nacisków, dyplomacji, by oni zmniejszyli ilość wchodzących na pas graniczny ludzi – mówi senator Polski 2050.
Wicemarszałek Senatu Maciej Żywno z Polski 2050 przekonuje, że Polska musi podjąć rozmowy z Aleksandrem Łukasznką.
Żywno w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że nie Polska nie może sobie pozwolić utrzymanie obecnych relacji z Białorusią. Jego zdaniem należy wstrzymać push-backi oraz rozpocząć "trudne rozmowy z Białorusią". W ostatnim czasie Mińsk zaczął wysyłać sygnały, że jest gotów na dialog z rządem Tuska.
Polityk dodaje, że jeżeli chodzi o relacje z Białorusią, to Polska "nie ma wyjścia". – Jeśli chcemy zatrzymać kryzys humanitarny, musimy szukać sposobów dotarcia, może nacisków, dyplomacji, by oni zmniejszyli ilość wchodzących na pas graniczny ludzi – mówi senator Polski 2050.